1-4 maja 2014 r.
1 maja 2014r. czwartek
Długi majowy weekend postanowiliśmy spędzić nad Bugiem. Do Mielnika udała się 16-to osobowa grupa ale tylko czteroosobowa reprezentacja na rowerach. Start, jak zwykle spod Banku o godz. 7.15. Plan jest prosty, dojechać na ostatni prom w Zabużu, czyli przed 19.00. Na trasie „walczymy” nie tylko z dystansem ale także z bocznym lub przeciwnym wiatrem. Ostatni odpoczynek na egzotycznym przystanku autobusowym robimy kilkanaście kilometrów od celu. A tu niespodzianka; na tym całkowitym odludziu mija nas auto z rejestracją LPU! Za chwilę okazuje się, że to nasi bliscy znajomi z Nałęczowa. Niewiarygodne! Do Zabuża dojeżdżamy już całą grupą bo pozostali uczestnicy wyprawy wyjechali nam naprzeciw. Podczas promowej przeprawy jesteśmy świadkami wypadku. Kajakarz podróżujący z psem, wywraca kajak o stalową linę łączącą brzegi rzeki. Do wypełnionego wodą kajaka, udaje mu się wepchnąć psa ale sam może już tylko dryfować za kajakiem. Nasz przewoźnik reaguje natychmiast; podpływa łodzią przed kajak i wszystkich holuje do brzegu. Poza kąpielą w zimnej wodzie cała historia zakończyła się szczęśliwie. Na kwaterze odebraliśmy zasłużoną nagrodę w postaci wybornej kolacji przygotowanej przez niezastąpionego w tej roli Prezesa Jarka. Rowerzyści pokonali 175 km. o łącznym przewyższeniu 653m.
1 dzień.
2 maja 2014r. piątek
Kwatera w Mielniku, u Państwa Korolów (rodowitych puławiaków) jest znakomita. W dodatku nasza ekipa powiększa się o Jacka i Marka, dwóch kolegów, którzy rano dojechali z Lublina. Ruszamy o godz. 9.00. Docieramy do Grabarki, zwanej Jasną Górą polskiego prawosławia. Góra jest niższa niż sobie wyobrażaliśmy ale ilość znajdujących się na niej krzyży drewnianych, metalowych, kamiennych, od prostych po wyszukane w formie, bogato zdobionych jest niezliczona! Szkoda tylko, że kultowa, 300-letnia cerkiew została zniszczona przez jakiegoś podpalacza. Jedziemy dalej; na trasie rozdzielamy się. Jedna grupa jedzie wprost do Koterki, druga chce dojechać do Kleszczelów. Wokół piękne krajobrazy, spokój, cisza, jesteśmy zauroczeni okolicą. W Kleszczelach delektujemy się kartaczami (nie wystarczyło dla wszystkich) i ziemniaczaną kiszką. Polecamy! Zwiedzamy cerkiew Zaśnięcia NMP z 1870r., drewnianą zabudowę miasteczka i w drogę. Druga grupa podziwia w tym czasie prawosławną cerkiew pw. Matki Bożej „Radość Wszystkich Strapionych” w leśnym uroczysku Koterka. Prawdopodobnie, tak przed spaleniem wyglądała cerkiew na Grabarce. Kilka kilometrów przed Mielnikiem, w Adamowie naszą uwagę przykuwają ogromne naziemne (pewnie także podziemne) zbiorniki z zapasami ropy naftowej. Do kwatery docieramy po przejechaniu 89km. z przewyższeniami 478m.
2 dzień.
3 maja 2014r. sobota
Gdy tylko lód zaczął spływać z samochodów, postanowiliśmy wyruszyć do Janowa. Jest naprawdę bardzo zimno, najwyżej kilka stopni Celsjusza.W Niemirowie zaglądamy do kościółka św. St. Biskupa i przeprawiamy się promem przez Bug do Gnojna. W Starym Bublu (Stary Bubel) mamy szczęście wejść do unikalnego, drewnianego kościoła (dawniej unickiego), tylko przez przypadek dostępnego chwilowo dla nas. No i jest Janów.Stadnina wspaniałych koni arabskich tak naprawdę znajduje się 2 km za Janowem w miejscowości Wygoda. Poza przyjaźnie nastawionymi do turystów konikami (jadły z ręki), podziwiamy też zabytkowy zespół stajni z 1817r. pobudowanych za zgodą cara Aleksandra I. Losy stadniny i koni były tak burzliwe jak dzieje Polski. W 1914r. wszystkie konie wywiezione zostały w głąb Rosji i żaden do Polski już nie powrócił. Podczas obiadu w jedynej tutaj restauracji-jadłodajni (pyszna kuchnia), znów spotykamy naszych przyjaciół z Nałęczowa. (Mały jest ten świat). W drodze powrotnej zwiedzamy dobrze zachowany zespół parkowo-pałacowy w Konstantynowie. Dalej przejeżdżamy przez Serpelice gdzie dopada nas deszcz. Jeszcze promowa przeprawa i zmoczeni lądujemy na upragnionej ciepłej kwaterze. Pokonaliśmy w trudnych warunkach zaledwie 59 km. z przewyższeniami ok. 330m. ale z pewnym zdumieniem konstatujemy, że morena uatrakcyjniła nadbużański krajobraz zaskakującymi wzniesieniami.
3 dzień.
4 maja 2014r. niedziela
Ta sama czteroosobowa ekipa, do Nałęczowa wraca na rowerach. Wyruszmy później bo pierwszy prom odpływa o 8.00. Znowu jest bardzo zimno, na szczęście wiatr nie przeszkadza a czasem nawet wspiera. Od Radzynia wspomaga nas też Adaś, który dojechał do nas z Nałęczowa. Jedziemy więc w piątkę. Do domu docieramy po 18.00 po przejechaniu 170km. Łącznie , w ciągu czterech dni pokonaliśmy 500km. Niezły początek sezonu.
4 dzień.
GALERIA