Zatoka, Serhiivka, Bilhorod, Shabo, Odessa, Karolino-Buhaz...
Dzień 1 - 23-07-2010 r.
Zbiórka o godz. 3:00. Przejazd autokarem do miejscowości Zatoka nad Morzem Czarnym (ok. 1100 km).
Późnym wieczorem, po 20 godzinach jazdy autobusem dotarliśmy do miejscowości Zatoka, celu naszej podróży. Zatoka to turystyczne miasteczko położone nad Morzem czarnym na wschodnim brzegu limanu czyli ogromnego jeziora będącego ujściem Dniestru. Po serdecznym przywitaniu przez właściciela małego pensjonatu P. Władimira (Wołodię) i późnej kolacji udaliśmy się na kwatery. Pokoje 2-4 osobowe, może nie luksusowe ale z łazienkami w zupełności zaspokoiły nasze oczekiwania.
Dzień 2 - 24-07-2010 r.
Pokaż BTR - Ukraina 2010 - 20100724 na większej mapie.
Następnego dnia wstaliśmy nieco później, rozpakowaliśmy rowery i przyjęliśmy propozycję Wołodii, zwiedzenia na rowerach (za samochodem) najbliższej okolicy. Pierwsze zaskoczenie to potworny upał 36°C w cieniu, drugie gdy przejeżdżaliśmy bezdrożami obok ogrodzenia z wieży strażniczej stojący na niej żołnierz odbezpieczył automat Kałasznikowa i kazał zawracać. Nikt nie dyskutował. Trzecie było najgorsze chociaż tego dnia wywołało tylko uśmiech niedowierzania i żarty. Kilkanaście złapanych gum, co chwila postój, łatanie dziur lub zmiana dętek. Za winowajcę uznaliśmy drzewa akacji (?!) niesłusznie ale to okazało się później. W sumie zaledwie 20 km na rowerze zamiast zaplanowanych 60 km.
Dzień 3 - 25-07-2010 r.
Kolejny dzień przywitał nas jeszcze większym upałem, rowery są w opłakanym stanie, przez noc uszło powietrze z kolejnych kół a więc dziur jest więcej, w dodatku trudno je odnaleźć. Zniechęceni decydujemy się pójść nad morze a po powrocie robimy gruntowny przegląd rowerów gdyż w poniedziałek jesteśmy umówieni na godz. 11:00 z Burmistrzem zaprzyjaźnionej z Nałęczowem Sergijewki.
Dzień 4 - 26-07-2010 r.
Pokaż BTR - Ukraina 2010 - 20100726 na większej mapie.
Do Sergijewki jest ok. 20 km, wyjeżdżamy zatem o 9:30. Szosy kiepskiej jakości ale przynajmniej ruch samochodowy w kierunku tego kurortu jest dzisiaj umiarkowany. Po drodze spotykamy zmotoryzowanych Polaków z Zamościa, znajomych z tras MTB podróżujących do Rumunii. Oczywiście zaliczamy kolejne defekty, które nie opuszczą nas już do końca wyprawy. Sergijewka to miasto ogród, jakże inne od chaotycznej w zabudowie Zatoki. Pobudowane z planem, z mnóstwem zieleni, drzew i kwiatów oraz cieniem bo upał nie mija. To jedna z dwóch „oaz na pustyni” jakie udało nam się tutaj zobaczyć. Uderza ogromna gościnność gospodarzy. Przywitały nas chlebem i solą dziewczyny w strojach regionalnych, a po protokolarnej wymianie grzeczności i upominków, w towarzystwie z-cy Burmistrza zwiedziliśmy miejscowe ośrodki wypoczynkowo-sanatoryjne i turystyczne. Później była wystawna biesiada, która nie poprawia formy kolarskiej za to zbliżyła narody, polski i ukraiński. Do domu wracamy plażą, wąską, 30m szerokości mierzeją pomiędzy Morzem Czarnym a limanem. Spacer z rowerami po plaży na odcinku ok. 6 km to dystans 50 km na rowerze. Jesteśmy wykończeni ale tak osobliwego miejsca nigdy nie zapomnimy.
Dzień 5 - 27-07-2010 r.
Pokaż BTR - Ukraina 2010 - 20100727 na większej mapie.
We wtorek zaplanowaliśmy wyjazd sentymentalny do Akermanu (dzisiaj Biełgorod Dnistrowski) a w drodze powrotnej do stolicy wina – Szabo. Niby nie daleko ok. 25 km w jedną stronę, niestety główną szosą, na której ruch jest ogromny a rowerzysta traktowany jest jak… robak. Jedziemy prawidłowo zwartą grupą ale nie czujemy się bezpiecznie. Miejscowi na pełnym gazie wyprzedzają nas i z lewej (normalnie) i z prawej (poboczem) co napawa nas strachem, gdyż nierzadko zdarza się z różnych powodów zjechać na pobocze. Szczęśliwie w komplecie dojeżdżamy do Biełgorodu. Ta wspaniała twierdza założona w 600 r. p.n.e. przez Greków na zachodnim brzegu Dniestru, wielokrotnie zmieniająca włodarzy to dzisiaj zaledwie kawałek murów miejskich, fundamenty okrągłej wieży oraz fragment ulicy z rzędem domów po jednej stronie. Ale widok z murów na liman wspaniały. Powrót tą samą „straszną” drogą; zbaczamy jedynie do Szabo. Stworzona tutaj (nie pobudowana) kosmiczna fabryka win z całym zapleczem turystycznym (można zapoznać się z całym procesem technologii produkcji win, skorzystać z hotelu, branżowego sklepu, odlotowej ogólnodostępnej toalety itd.) jest drugą „oazą” w tym biednym regionie. Obiad jemy w Szabowskim Dworku, restauracji prowadzonej przez P. Malinowskiego, Polaka urodzonego w Odessie. Później były już tylko defekty. Ktoś zwrócił uwagę, że na poprzednich wyprawach fotka z łatania gumy była zawsze elementem wystawy, tutaj możnaby zrobić wystawę wyłącznie ukazującą łatanie dętek i zmianę kół. To już jest męczące.
Dzień 6 - 28-07-2010 r.
Wyświetl większą mapę.
W środę udaliśmy się autokarem do Odessy. To stosunkowo młode miasto powstało oficjalnie za panowania rosyjskiego w 1794 r. Wcześniej byli tu m.in. Grecy, Hunowie, Awarowie, Bułgarzy, Madziarowie, Tatarzy i Turcy. Wrażenie na nas zrobił port – wielki i piękny przyjmujący największe statki na świecie, tak towarowe jak i pasażerskie (cumował właśnie 7-piętrowy CRYSTAL SERENITY z Nassau). Później po Potiomkinowskich schodach (przereklamowanych) wdrapaliśmy się do starej, najpiekniejszej dzielnicy miasta. Podziwialiśmy m.in. piękny Teatr Opery i Baletu - najstarszy teatr Odessy mieszczący się przy ul. Czajkowskiego. Obok schodów potiomkinowskich najbardziej rozpoznawalny budynek miasta. Przechadzaliśmy się po słynnej ulicy Deribasowskiej – słynnej z przepięknie zdobionych kamienic. Po 4 godzinach spędzonych w Odessie wracamy do domu.
Dzień 7 - 29-07-2010 r.
Pokaż BTR - Ukraina 2010 - 20100729 na większej mapie.
Czwartek. Wybieramy się do miejscowości Roksolany na lewym brzegu limanu (ok. 20 km). Interesują nas widoczne z drugiego brzegu Dniestru strome klifowe urwiska. Niestety druga próba zjazdu z głównej drogi na brzeg rzeki kończy się fatalnie. Dziury w dętkach pojawiają się lawinowo. Udaje nam się zidentyfikować też winowajcę. To nie akacja, lecz bardzo pospolita tutaj kolczasta roślinka o nieznanej nam nazwie (zdjęcie). Jak mogliśmy nie zwrócić na nią uwagi!? Ma nasiona? owoce? z trzema igłami umiejscowionymi w taki sposób, że zawsze jedna igła ustawiona jest czubkiem do góry. Wyjmujemy je z opon masowo. Jeszcze próba łatania dziur i musimy się poddać. Skończyły się łatki, skończyły się zapasowe dętki. Do Roksolanów zostało zaledwie 1,5 km. Wracamy do domu, co chwila dopompowując powietrze do kół.
Dzień 8 - 30-07-2010 r.
Decydujemy się skrócić pobyt gdyż nie mamy już na czym jeździć. Przed odjazdem Zbyszek Mikowski prezentuje nam i gospodarzom pensjonatu swoje gitarowe umiejętności, po czym pakujemy rowery do naszych pudełek, ciepło żegnamy się z gospodarzami i wyjazd do domu.
Dzień 9 - 31-07-2010 r.
Powrót do domu.
Z pewnością w tym rejonie Morza Czarnego można fajnie odpocząć ale rower jest tutaj całkowicie zbędny.
Więcej zdjęć w galerii.